Na pewno każdy z was słyszał o antyoksydantach. To określenie jest ostatnio bardzo popularne wśród producentów różnorodnej żywności, a często nawet nadużywane.
Antyoksydanty to inaczej PRZECIWUTLENIACZE. Mogą być nimi naturalne substacncje roślinne tj. witaminy A, E, C. koenzym Q10, beta-karoten i bioflawonoidy należące do naturalnych barwników roślinnych. Rolę przeciwutleniaczy mogą też pełnić jony metali przejściowych np. manganu, selenu i cynku.
Przeciwutleniacze, jak sama nazwa wskazuje, wstrzymują lub opóźniają proces utleniania różnych substancji. Naturalne przeciwutleniacze, które wcześniej wymieniłam, wspierają naturalne mechanizmy obronne komórek człowieka. Zapobiegają utlenianiu komórkowemu, które odpowiada za starzenie, pierwsze zmarszczki, zmiany nowotworowe, czy podatność na infekcje i zakażenia. Jest też szereg przeciwutleniaczy, które dodaje się do żywności, w celu zapobiegania niekorzystnym zmianom zachodzącym w niej pod wpływem utleniania.
Antyoksydanty (przeciwutleniacze) najczęściej promowane przez producentów żywności, to właśnie te naturalnie występujące w roślinach. Problem polega na tym, że w żywności przetworzonej, pomimo dodatku produktów roślinnych , jest ich o wiele mniej niż w samych produktach roślinnych (warzywa, owoce, orzechy, kawa, herbata!). Ulegają one częściowej lub nawet całkwitej deradacji pod wpływem ogrzewania, miksowania, pasteryzowania i innych zabiegów stosowanych w procesie technologicznym wyrobu produktu. Wniosek jest więc prosty: zamiast biegać po sklepie, szukając produktów, gdzie producent zaznaczył obecność antyoksydantów (mimo, że jest ich niewiele), idź prosto do działu warzyw i owoców. Możesz też sięgnąć po zieloną herbatę, kawę (w ziarnach lub świeżo mieloną), bądź też wino.